Wiele
lat, dla mnie chwil, kocham ten album. Lat dłuższych, krótszych,
lepszych i gorszych. Wszystkie jednak są jak chwile, bo nigdy nie
będzie mi dane nacieszyć się tym albumem w pełni, nasycić się.
Ilekroć zaczyna się pierwszy utwór, odkrywam tę płytę na nowo,
uczę się jej i rozkoszuję. Zawsze, zawsze odkryję jakiś nowy
smaczek. Gdy lata temu, wychowywany w lesie przez wiedźmy,
usłyszałem go po raz pierwszy, porwał mnie obłęd. Ileż razy
wyśpiewałem do księżyca pieśń o córce, by wzięła perły
ziemi! Ileż razy płakałem nad losem stryja! Ileż łez uroniłem
myśląc o gnijącej w lochach dziewczynie, której czoło raniły
ciernie! Ileż nocy nie przespałem myśląc o diabelskim domu,
gdzieś, na końcu światów.
Wiele
lat, dla mnie chwil. Wiele chwil, a zdaje się, że najwyżej jedna.
A to nigdy dość! Ta płyta to istne bramy żądz, raz przekroczone
– nie wypuszczają. Zamykają się za tobą z trzaskiem, opada pył
i znajdujesz siebie w Wymarłym Świecie. Otoczony zewsząd jego
Oddechem.
I
ani przez moment nie chcesz uciekać.
No
bo dlaczego? Skoro właśnie trafiłeś do tak bogatego muzycznie
świata? Wymarły jest tylko na okładce. Jego wnętrze to czysta
metalowa uczta. Taka, której nie opuszcza się po pierwszym daniu,
taka, której nie kończysz nawet po deserze. Jesteś jak ten Francuz
z Monty Pythona, który po opróżnieniu stosu talerzy, chce
jeszcze. I co z tego, że możesz wybuchnąć? Tu rozum nie ma głosu,
tu liczy się dziki głód. Dziki głód dźwięków, słów i
emocji.
Bo
to jeden z najwspanialszych metalowych albumów w historii gatunku.
Tak,
te słowa padły z pełną świadomością i odpowiedzialnością za
nie. Jest to dla mnie najlepszy polski metalowy album w historii
gatunku i jeden z najlepszych jakie zrodził Świat. Płyta, która
towarzyszy mi od ponad dwudziestu lat i nie jestem w stanie policzyć
jak wiele razy ją słyszałem. Jak wiele razy zdzierałem gardło na
koncertach do „Mag-Sex” czy w leśnych ostępach chrypiałem
słowa z „Głosu z Ciemności”. Tu każdy fragment zapada w
pamięć i jest wyjątkowy, tu każde słowo Romana ma moc dziesięciu
innych. Do tej pory mam ciarki za każdym razem gdy on pyta czy Bóg
to mój wróg? A ja przecież wiem, znam odpowiedź od tylu lat. Ale
zawsze czekam na to pytanie. Do tej pory mam ochotę chwycić za nóż,
gdy on śpiewa o tym rdzawym, którego czas już naostrzyć. I tak
podczas każdego utworu.
Dzieło
wybitne, ponadczasowe i wiem, że choć grób to strach to może i
nad moim, ktoś, kiedyś usłyszy ten krzyk i porwie go obłęd. Bo z
wilka wilk, z nędzy nędza a z krwi krew. A z metalu Oddech. Oddech
Wymarłych Światów. Oddech Metalowego Świata.
![]() |
No to jeszcze raz! |
KAT - "Oddech Wymarłych Światów". Wydanie Metal Mind Records z 1994 roku. Numer katalogowy MMPCD 0017.

"Oddech..." na Discogs:
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza