Na kilka tygodni przed polskim koncertem Iron Maiden, rozpocząłem na fejsbukowym fanpejdżu bloga, podróż przez twórczość Anglików. W komentarzach wyrażaliście zdanie o poszczególnych płytach. Dziś część druga podsumowania. Tutaj znajdziecie pierwszą. Kursywą moje krótkie opinie.
Fear of the Dark (1992)
Album
dobry aczkolwiek nierówny. Kilka genialnych kompozycji, kilka
przeciętnych wypełniaczy. W mojej klasyfikacji druga piątka.
"Moja
Ścisła czołówka. Świetnie numery, no i druga najlepsza okładka
Ironow. Po prostu klasyk ;-)"
"Pamiętam
premierę klipu do "Be Quick or be Dead" (w Headbangers
Ball)
- koparę miałem na podłodze. Po ukazaniu płyty dość długo się
nią jarałem, teraz prawie w ogóle do niej nie wracam..."
"Album
w zasadzie równy... może bez gniotów, ale z dużą ilością
numerów przeciętnych"
"Znakomity
materiał - pamiętam premierę klipu do Be Quick w MTV, leżałem
zmasakrowany na podłodze. Uwielbiam do dziś ten album, moje 2
miejsce w ich dyskografii."
"Ten
album to dla mnie legenda i mój "pierwszy raz" z Iron
Maiden. I tak zrodziła się wielka miłość do ich muzyki i sympatia
do zespołu. Przy "Affraid to shoot strangers" płaczę do
dziś. Reszta utworów to klasyczny czysty heavy metal i genialne
brzmienie..."
The X Factor (1995)
Pozwolicie,
że dyplomatycznie przemilczę :)
"A
ja lubię i chuj"
"Raz
przesłuchałem, potem drugi raz i do zapomnienia. Płyta warta bardzo
mało."
"Genialny
album, ale niesamowicie niedoceniany. Moja pierwsza piątka Maidenów"
"10
x lepsza niż np no prayer czy virtual...mroczny maiden. Ja osobiście
bardzo lubię i cenię"
"Jak
mnie to cieszy że nie tylko ja doceniam płyty IM z Blaze'm na
wokalu :). "Man on the edge" - imo urywa 4 litry.
Miałam okazje słyszeć Blaze'a na żywo i utwierdzilo mnie to w
sympatii do tego etapu twórczości IM. Inny timbre, skala, barwa
głosu wokalisty, ale to nadal Ironi!"
"Wreszcie
!! Od momentu kiedy poznałem ten album pokochałem go
całkowicie :) Zawsze sądziłem, że większość opinii
negatywnych pochodzi od ludzi, którzy nawet tego nie słyszeli. Po
prostu - nie ma Dickinsona, tylko słabszy wokalnie Blaze to musi być
gówno. Dziś już wiem, że przynajmniej częściowo - dobrze
sądziłem. Ostatnio jednego znajomego przyłapałem na
tym :) Puściłem mu kawałek i był zachwycony. Miał
dziwną minę, kiedy mu powiedziałem, że to ten album, którego tak
nienawidzi :) Podsumowując: Iron Maiden to wspaniały
zespół, z całą masą wspaniałych płyt, ale ten uważam za
najlepszy :) Fantastyczne kompozycje, genialne sola
gitarowe i ten mroczny klimat!! A wokal?? wiadomo - to nie Bruce, ale
co z tego ?? Blaze pasuje do tych kompozycji idealnie !!"
"Nuda,
sign of the cross i tyle..."
"Zajebista,
mroczna płyta. Oczywiście ciężko się przekonać, ale warto."
"Jeden
z lepszych albumów Maiden."
Virtual XI (1998)
W
przeciwieństwie do poprzedniej ta płyta mi się podoba. Fajne
wesołe numery i nawet Blaze mi tu nie przeszkadza. No i ten
wspaniały Clansman! Trzecia piątka w mojej klasyfikacji.
"Jedna
z dwoch najgorszych plyt Maiden, beznadziejne wokale kompletnie nie
pasujace do bardzo slabej muzyki. Plyta do zaorania i zakopania. Dno."
"Świetna
płyta. Mimo braku Bruce'a. Oczywiscie zeby ją docenic trzeba nie
kierowac się uprzedzeniami, mieć sluch, wrażliwość muzyczną i
ogarniać warstwę liryczną. Moja ścisla 5. Majestatyczny
"Clansman", genialny "Don't look to the eyes of a
stranger", beztroski w brzmieniu "The angel and the
gambler", przebojowy "Futureal", czy "Lightning
strikes Twice" w ktorym Blaze pokazuje mozliwosci wokalne. Tylko
jedna kompozycja znacznie odbiega od charakteru płyty("Como
estais..." autorstwa Blaze'a"). Uwielbiam sluchać na
dluzszych trasach!"
"Kolejny
genialny album!! Jak dla mnie jedynym minusem płyty są za długo
powtarzane refreny w niektórych kawałkach. Najbardziej drażni to w
"The angel and the gambler". Tak jak w przypadku
poprzedniczki negatywne opinie w większości przypadków biorą się
tylko i wyłącznie z uprzedzeń, bo nie ma Dickinsona, no i
najważniejsze - "jak koledzy mówią, że to gówno to ja się
nie będę ośmieszał". Nie mam pojęcia jak można mówić że
to słaba muzyka. Na bank 99% kręcących nosem piała by z zachwytu
gdyby śpiewał tu Bruce. Niestety nie ma go, tak więc "muzyka
gówniana"... :) :) :) Moim faworytem jest
zdecydowanie "Clansman", sola w tym utworze to mistrzostwo
galaktyki, jeśli fan Maiden mówi mi, że to gówno mam wątpliwości,
czy na pewno jest ich fanem..."
"Świetna
płyta bez dwóch zdań ;) razem z "The X Factor"
w mojej Maidenowej pierwszej piąteczce"
"Dobry
album, zajebisty Clansman, Lightning czy Futureal. Tylko ten Come
estatis amigo... Jak dla mnie najgorsze co Dziewice nagraly..."
Brave New World (2000)
Wielki
powrót Dickinsona. Wspaniałe, rozbudowane kompozycje bez słabych
momentów. Moja pierwsza piątka.
"Ta
płyta była skazana na sukces zanim wyszła z wiadomych powodów. I
faktycznie (zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi dwoma koszmarkami)
dostaliśmy album ciekawy, z wieloma dobrymi kompozycjami. Jakby
powrót Dickinsona dodał animuszu słabnącym zdolnościom
kompozytorskim Harrisa. Wydawało się, że po Brave... Maiden wróci
do formy z lat 80... Niestety, zmiana na lepsze była krótkotrwałą.
Niemniej jednak - Brave New World to dobra płyta, która wytrzymała
próbę czasu."
"Nieczęsto
mi się to zdarza, ale napiszę: zgadzam się w 100% :)"
"Świetny
album, jak dla mnie czołówka Ironów."
Dance of Death (2003)
Bardzo
lubiany przeze mnie album. Świetne kompozycje i zachowana równowaga
pomiędzy przebojowością i progresją. Po powrocie Dickinsona drugi
album zaraz po BNW. Klasyfikacja ogólna - druga piątka.
"Szybkie
sprowadzenie mnie na ziemię do dobrym BNW. W skrócie - nuda, nuda,
nuda. Niby wszystko jest tak jak powinno, ale odegrane na "typowej
majdenowej sztancy". Płyta oczywiście do posłuchania, żeby
mieć pogląd na nią - i do zapomnienia."
"W
czasie premiery mocno mnie zawiódł :/ Dziś
bardziej doceniam ten album. Niestety są tu już pierwsze, poważne
oznaki słabnięcia głosu Dickinsona, miejscami mocno mi to
przeszkadza :/"
"Ta
płyta powinna zostać nagrana podczas koncertu, ponieważ numery z
niej o wiele lepiej prezentują się podczas wykonania live (jest tu
nawet kilka perełek). Ale ogólnie to wieje nudą..."
"Dobra
epka by z tego była. Za dużo wypełniaczy"
"Bardzo
fajny album. Uwielbiam. A michałkiem tego albumu jest "
Paschendale " i jego rewelacyjne wykonanie z trasy 2003 gdy
Bruce latał przebrany za żołnierza. Do tego tytułowy, Rainmaker,
No More Lies, Journeyman.. Uwielbiam :)"
A Matter of Life and Death (2006)
A
Matter of Life and Death. Fajne szybkie dwa pierwsze numery. Potem
momentami nudnawo i sporo dłużyzn. Dobry Longest day i For the
greater good...Trzecia piątka dla mnie.
"Przyzwoita
płyta, ale gdyby się nie ukazała muzyczny świat nic by nie
ucierpiał"
"Podoba
mi się brzmienie tej płyty, podobają mi się partie Nicka, sama
muzyka też mi się podoba. Po poprzedniej wpadce całkiem przyjemny
i do słuchania album."
"Po
pierwszym odsłuchu byłem załamany, po czasie jednak album bardzo
zyskał w moich oczach :) Niestety jest to zdecydowanie
najsłabsza wokalnie płyta Dickinsona. Momentami nie jestem w stanie
słuchać bez skrętu kiszek :/"
The Final Frontier (2010)
The
Final Frontier. Najsłabsza po powrocie Dickinsona. Co nie znaczy, że
nie ma tu dobrych kompozycji. Są, choćby The Alchemist czy Man who
would be king. No i mój ulubiony Coming home! Trzecia piątka.
"Najgorsza
plyta Maiden z Dickinsonem i jedna z dwoch najgorszych ogolnie.
Harris mysli, ze progres to 10 min kawalki z powtarzanymi do
znudzenia motywami, zmulonymi riffami - ogolnie potworna nuda. Myli
sie i to bardzo."
"Płyta
z JEDNYM dobrym (no dobra, swietnym) utworem, mówię o "Coming
Home". O reszcie płyty przez szacunek dla zespołu nie napiszę
nic :)"
"Płyta
równie kiepska, jak okładka, chyba najgorsza w dorobku Iron Maiden.
Jakbym chciał choć na siłę czegoś poszukać - i tak nic nie
ratuje tego gniota..."
"Dla
mnie najgorsza płyta Maiden, baaardzo mocno odstająca od
pozostałych. Właściwie tylko utwór kończący album jest
słuchalny, reszto to po prostu koszmar !!"
The Book of Souls (2015)
Długie
oczekiwanie zakończone lekkim rozczarowaniem. Choć kilka zacnych
utworów tu jest. Speed of light, Death or glory czy Empire of the
clouds. Trzecia piątka.
"Znów
lekka fala wznosząca, nie najgorszy album - gdyby wypieprzyć kilka
dłużyzn, a przede wszystkim ostatniego na płycie kloca to byłaby
całkiem słuchalna płyta."
"Bardzo
miłe zaskoczenie, rzekłbym nawet że powiew świeżości. Płyta w
zasadzie bez słabych momentów, ostatni utwór na płycie oczywiście
genialny :P Odważę
się napisać ze to najlepsza płyta Maiden od czasów siódmego syna"
"Oniemiałam
kiedy uslyszałam "Empire...". To jest kompozycja dla
koneserow muzyki, nie dla niedojrzalych amatorow łomotu.
Instrumentalno-liryczny majstersztyk. Co prawda tonacja utworu
przerasta aktualne mozliwosci wokalne Bruca. I to slychac. "Speed..",
"the red..", "death..." czy "man of.."
ktory jest tragiczną historią pewnej smiertelnej choroby.
Krytykowanie ktorejkolwiek z plyt tych artystow to po prostu
niedojrzalosc i nieporozumienie ( nota bene czekam na tworczosc
krytykow! Chetnie ocenię!). Nie zrozumienie ze są rozne etapy w ich
tworczosci. Kazda plytą cos wnoszą do muzyki. Mają cos do
powiedzenia. Ale trzeba rozumiec ich teksty. Niektorych to widocznie
przerasta. Maideni to z pewnoscią nie jest target dla sfrustrowanych
antagonistow piękna i tresci. Lubie ogien. Uwielbiam. W roznych
okolicznosciach. W muzyce tez. Ale Maideni nie nalezą do jednego z
wielu zespolow ktorzy grają przecietne utwory muzyczne dla
przecietnych ludzi. Tyle mam do napisania na zakonczenie tego cyklu.
I z niecierpliwoscią czekam na niedzielę"
"Bardzo
miła niespodzianka. Może ciut za długa, ale jednak świetna
płyta :)"
Dobrnęliśmy do końca. Miejmy nadzieję, że Maiden uraczy nas jeszcze jakąś płytą. Dziękuję wszystkim, którzy wyrazili swoje opinie. Niedługo pewnie relacja z koncertu. Up the Irons!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza