Na kilka tygodni przed polskim koncertem Iron Maiden, rozpocząłem na fejsbukowym fanpejdżu bloga, podróż przez twórczość Anglików. W komentarzach wyrażaliście swoje zdanie o poszczególnych płytach. Nadszedł czas zebrania wszystkiego do kupy. Dziś część pierwsza. Kursywą moje krótkie opinie.
Iron Maiden (1980)
Dziś
jedynka, którą bardzo cenię, pomimo braku Dickinsona. A może
właśnie dlatego. Paul daje tej płycie punkowy i rock'n'rollowy
smak :)
"Bardzo
fajny album :)"
"Dla
mnie ich pierwsze dwa są na podium ich całej dyskografii :-)"
Killers (1981)
Jedna
ze słabszych płyt w mojej prywatnej klasyfikacji. No i słychać na
niej dobitnie, że ten zespół był już za duży dla Di'Anno.
"Najlepsza
płyta Iron Maiden."
"Świetna
płyta nie gorsza od poprzedniczki :-)"
"Ciekawa
sprawa z tą różnicą gustów - dla mnie zdecydowany top. Ale
pewnie nie bez znaczenia jest, ze to mój pierwszy 'świadomy' album,
po którego odsłuchaniu wiedziałem, ze będę metalowcem :)"
"Dla
mnie zdecydowanie jedna z najlepszych płyt IM, wszystko jest na niej
perfekcyjne :)Lubię ją nawet bardziej od kolejnej i to nie
jest żart ;) "
The Number of the Beast (1982)
Płyta
przełomowa, wiadomo debiut Dickinsona. Ale też wspaniałe
kompozycje takie jak Hallowed..., 22 Acacia... czy hiciory Run i
Number. Dla mnie pierwsza piątka ich twórczości.
"Cóż-
wyraźnie ustępuje Killers, Maiden stracił swój pazur"
"Dla
mnie nawet pierwsza trójka, obok PoM i Powerslave"
"Dla
mnie najlepsza :) nr 1"
"Dla
mnie zdecydowanie jeden ze słabszych albumów IM z lat 80-tych,
oczywiście są tu genialne kompozycje, ale jako całość mnie nie
porywa :/ Kolejne dwa albumy nagrane z Dickinsonem są o
niebo lepsze."
Piece of Mind (1983)
Tu
pewnie mocno się narażę, ale dla mnie to Maidenowa druga piątka.
Wiem jak kochany i oceniany jest ten album ale do mnie nigdy nie mógł
w pełni trafić. Wyróżniam To Tame a Land i Troopera. A Eddie w
mundurze brytyjskiego kawalerzysty to mistrzostwo!
"Płyta
lepsza od poprzedniczki praktycznie w każdym calu. Jak dla mnie 3
miejsce w dyskografii IM."
"Jedna
ze słabszych. gdyby nie trooper, jeden z najlepszych kawałków IM
to prawie że pomijalna"
"Przy
otwieraczu zawsze mam ciary."
"Kapitalna
strona A i strona B z masą wypełniaczy. Lepsza od poprzedniczki,
ale słabsza od dwóch kolejnych"
"Ilekroć
jej słuchałem, czy dawniej na kasecie czy teraz to było "no
dobra..., dobra, o the trooper , no to jeszcze parę razy puścimy
troopera, a potem nudy i często zasypiałem. przy pierwszej czy
somewhere nie zdarzyło mi się zasnąć"
"Zdecydowanie
nr 1 . nie wiem czemu...pewnie z sentymentu, bo to pierwsze co
usłyszałem maidenów,jeszcze na "oryginalnej"kasecie,
jakie swego czasu sprzedawano w hurtowni ;)"
Powerslave (1984)
Teoretycznie
zbiór nie do końca pasujących do siebie utworów. W praktyce
wspaniały album na którym nie ma ani jednego słabego numeru. No i
ten epicki Rime of the Ancient Mariner! Bardzo mocne szóste miejsce.
"Płyta
z kapitalnym początkiem i rewelacyjnym końcem, w środku bywa
różnie ;) ale to i tak jedna z moich ulubionych płyt Iron Maiden"
"U mnie ma 3 miejsce na podium"
"Mój
nr jeden jeśli chodzi o lata 80-te, kapitalny krążek"
"Jak
byłem dzieciakiem to przyuważyłem tą płytę w nieistniejącym
już olsztyńskim empiku, który mieścił się przy ratuszu. Do
metalu było mi jeszcze wtedy daleko ale okładka mnie mocno
zaintrygowała i wryła się w pamięć. Dziś jest w moim Maidenowym
Top 3 ;)"
Somewhere in Time (1986)
Dla
mnie najlepsza płyta IM. Nie ma tu ani sekundy nudy. Do tego
najlepsza okładka, świetne teksty. Jednym słowem perfekcja.
"Tutaj
się zgadzamy"
"Dokładnie!
muzyka, okładka, teksty. ciekawe czy bedzie ktoś kto będzie miał
o niej zdanie jak ja o piece of mind"
"Płyta
na której jest najmniej wypełniaczy z wszystkich albumów Maiden.
Bezdyskusyjnie nr 1 w ich dyskografii."
"Made
my life...
❤Najlepsza płyta świata. "Wasted years" jest
moim prywatnym hymnem. Nie umniejszając reszcie utworów jak "Deja
vu" czy "The lonliness of a long distance runner"...."
"Pierwszy Maiden jaki usłyszałem (zaraz po premierze, wtedy jeszcze nawet nie słuchałem metalu, więc mi się nie spodobał, ale sentyment pozostał), i ta okładka w którą mogę się wpatrywać godzinami... kocham bezgranicznie"
"A
dla mnie ta płyta jest bardzo nierówna. Ma kilka wprost
fantastycznych kawałków, ale niestety jako całość mnie nie
przekonuje. Najbardziej irytowało mnie zawsze zbyt duże
nagromadzenie wysokich zaśpiewów Dickinsona na tym albumie, tak już
mam, że tego nie lubię :)"
Seventh Son of a Seventh Son (1988)
Seventh
Son of a Seventh Son. Wspaniały koncept album. Bez słabego utworu.
Drugie miejsce choć są dni, gdy wrzucam go na pierwsze ;)
"Nie
przekonuje mnie ta płyta - pomiiając fakt, że na niej jest
najbardziej beznadziejny kawałek IM z Brucem, to jeszcze fatalne
brzmienie i plastikowe klawiszki casio dopełniają całości. A
szkoda, bo same kompozycje nie są złe."
"Kapitalna
płyta, ale... Can I play with Madness do zaorania.
Utwór
tytułowy miażdży"
"Dla
mnie chyba najsłabsze co nagrali ... klawisze, brzmienie...jakoś
tak plastikowo..."
"Zgadzam
się w całości z Przyszłość
przeszłości!!!
Genialna płyta, oscylująca w pierwszej trójce IMO. Ja rozumiem, że
można mieć zły dzień, wstać lewą nogą, nie wyspać się,
zapomnieć tabletki na dobry nastrój, ale krytykowanie tej płyty to
dla mnie bluźnierstwo. Urywające cztery litery The Clairvoyant, The
Evil that Man do, Can I Play with Madness mówią same za siebie."
"Bardzo
dobry album. Kompozycyjnie perfekcyjny !! Na pewno płyta zyskałaby
gdyby brzmienie było mocniejsze. Jak dla mnie jest zdecydowanie za
lekko :/ Przyznam, że trochę meczy mnie też miejscami
(tak jak na poprzedniczce) wokal Dickinsona, na szczęście na
następnym krążku zaczął śpiewać bardziej zadziornie, z
chrypką, co mi bardziej odpowiada :)"
No Prayer for the Dying (1990)
I
mam problem. Fajna wesoła płyta ze skocznymi numerami typu Hooks in
you czy Holy smoke ale po przesłuchaniu nic w pamięć nie zapada.
Wyróżniam Bring your daughter....podsumowując u mnie trzecia
piątka.
"Pierwsza
płyta IM, które słuchałem już jako świadomy fan metalu (nagrana
w całości z radio - tuż po premierze). I lubię ja - Bridge You
Daughter..., monumentalny Mother Russia i cudowny tytułowy. Dobra
płyta."
"Zdecydowanie
pierwsza trójka w moim notowaniu :)Po prostu kocham ten
album :) Świetne kompozycje, dużo świeżości w
solówkach (za sprawą nowego gitarowego), no i wokal Dickinsona,
który zaczął fajnie chrypieć :) Większość fanów
narzeka na brzmienie a dla mnie jest ono wprost idealne do tych
kompozycji :)"
"Dobra,
rzetelna płyta. Bez fajerwerków ale parę numerów jest extra,
choćby otwierający Tailgunner, Hholy smoke czy Bring your daughter"
"Pamiętam
premierę i... ogromne rozczarowanie towarzyszące pierwszym
odsłuchom. Długo nie mogłem się do tej płyty przekonać, i chyba
nigdy jej nie pokocham (chociaż jeszcze rok temu marzyłem żeby
Maiden osiągnął znów przynajmniej taki poziom)"
"Mówiąc
krótko: najsłabsza z tych najlepszych"
Ciąg dalszy nastąpi. Up the Irons!
Zajebisty pomysł! Fajnie się to czyta :)
OdpowiedzUsuńprzez skromność nie zaprzeczę ;)
OdpowiedzUsuń